Strony

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 13

Obudziłam się cała zdyszana i mokra od potu. Znów ten pojebany sen. Czy to się kiedyś skończy? Wstałam do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po pokoju. Gdy spojrzałam w lewo, tuż obok siebie zobaczyłam Zayn’a. Wzdrygnęłam się, ale po chwili przypomniałam sobie, że jesteśmy u jego rodziców. Odetchnęłam głośno i przymknęłam oczy.
- Miałaś koszmar? – spytał cicho.
- Taa… Nic ważnego. – wymusiłam na sobie uśmiech.
- Nic ważnego? Rzucałaś się po łóżku jak szalona. A poza tym jesteś cała spocona. Serio, to jest nic ważnego?
Westchnęłam i spojrzałam na chłopaka. Wyglądał na… zmartwionego? Nie… Czy to jest jakiś cholerny program? Gdzie są kamery? A może to sen? Czy Zayn się o mnie martwił? Nie, to moja chora wyobraźnia.
- Która godzina? – zmieniłam szybko temat.
- Za chwilę 3.00. Właśnie idę odwieźć matkę na lotnisko. Zostań tutaj.
Kiwnęłam głową, a on wstał. Nie miałam najmniejszego zamiaru się stąd ruszać. Łóżko jest wygodne, a mi się chce spać. Zayn złapał swoją skurzaną kurtkę, która była przewieszona przez krzesło i wyszedł z pokoju. To jest jakaś parodia. Nawet nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Zawsze byłam zwariowana i lubiłam wyzwania, ale to? To przechodzi ludzkie pojęcie. Ten facet jest… Nawet nie ma określenia na takiego kogoś! Zaczynam się zastanawiać, czy to nie jest przypadkiem jakiś eksperyment. Wpuścili do Londynu robota, który wygląda jak człowiek i nazywa się Zayn Malik. Sprawdzają, czy przetrwa on w ludzkim buszu i poradzi sobie z problemami dzisiejszego świata. Albo chcą podbić Ziemię… To im się na pewno uda. Z armią takich Malik’ów nie będą mieli z tym problemu. Nie, ja chyba oszalałam. O czym ja w ogóle myślę? Zsunęłam z mojego ciała kołdrę i stanęłam na posadzce. Drewno było chłodne, ale dało się wytrzymać. Ruszyłam w stronę drzwi, by po chwili schodzić już po schodach. Muszę być cicho, ponieważ Bob prawdopodobnie śpi gdzieś na dole w sypialni. Skierowałam się do kuchni. Jestem cholernie głodna. Zapaliłam światło. Kurwa, to przecież nie mój dom. Nie mogę sobie tak po prostu wziąć czegoś z lodówki. Pomyślałam, że nikt nie obrazi się, jak zrobię sobie chociaż herbatę. Wstawiłam wodę i zaczęłam poszukiwania kubka. Znalazłam go w szafce nad zlewem. Włożyłam do niego torebkę herbaty i zalałam wrzątkiem. Sięgnęłam jeszcze po cukier stojący na półce po prawej stronie i wsypałam dwie łyżeczki do gorącego napoju. Zabrałam kubek z blatu i usiadłam przy niewielkim stoliku w kuchni. Powoli zaczęłam sączyć herbatę. Na stoliku leżał talerz z ciasteczkami, więc poczęstowałam się jednym. Gdy wypiłam herbatę, zaparzyłam sobie jeszcze jedną. Jestem chyba jakaś odwodniona. Albo po prostu nie chcę wracać do łóżka, żeby znów nie przyśnił mi się ten cholerny koszmar. Tak, to chyba o to chodzi. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie: 4.00. Co? Jakim cudem jest już czwarta? Chyba jestem w jakimś innym świecie, gdzie czas leci wolniej, a wszystkie problemy są trudniejsze do rozwiązanie niż zwykle. Popieprzony ten świat. I znowu zaczynam myśleć o głupotach. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Odwróciłam się, żeby po chwili zobaczyć chłopaka stojącego w przedsionku kuchni i patrzącego się na mnie uporczywie.
Z: Co ty tutaj robisz? – spytał w końcu.
- Piję herbatę. Sorry, pewnie powinnam się ciebie zapytać. – zaśmiałam się.
- Powinnaś. – odpowiedział chłodno.
Kurwa, to miał być żart! Ten znowu zaczyna ze sowim przywódczym zachowaniem.
- Ja pierdole… - zastękałam.
- Nie pierdol, tylko słuchaj. Chcesz coś zrobić- pytasz się mnie. Czy to takie trudne?
- Dlaczego? – odpowiedziałam szybko.
- Co dlaczego?
- Dlaczego mam się ciebie pytać. Wytłumacz mi to, bo chyba nie rozumiem.
- Właśnie widzę. Po prostu nie chcę, żebyś robiła coś bez mojej wiedzy. Mogłabyś spaść ze schodów, albo poparzyć się wrzątkiem…
Cooo?! O żesz kurwa, nie wierzę, no! Co to ma znaczyć? On się na serio o mnie martwi! Paranoja! Szczęka momentalnie mi opadła, a szeroko otwarte oczy wpatrywały się w niego z niedowierzaniem.
- C-co? – tylko tyle udało mi się z siebie wydusić.
- Słyszałaś przecież. Z resztą, nieważne. Wracaj na górę.
Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, ponieważ dalej byłam w lekkim szoku. W lekkim? Co ja gadam! To był szok roku! Stulecia! Ba, tysiąclecia!
Stałam tak wmurowana jeszcze jakieś kilka minut, aż w końcu potrząsnęłam głową i wróciłam do świata żywych. Do głowy przychodziły mi jedynie same wulgaryzmy, więc postanowiłam jeszcze chwile pomyśleć.
- Będziesz tak teraz stała?- zapytał siadając na krzesło.
- Czekaj, czekaj… Chyba czegoś tu nie rozumiem. Wróć. Szczerze? Niczego nie rozumiem. – zrobiłam chwilę przerwy i wzięłam głęboki oddech. – Co to było? To z tym wrzątkiem i schodami?
- Nic. Tak po prostu. – odburknął i spuścił wzrok na swoje palce.
 - Nic? Właśnie dałeś mi do zrozumienia, że się o mnie martwisz! – wyrzuciłam ręce do góry.
 - Ciszej bądź, ojciec śpi. I nie, nie martwię się o ciebie. Mam cię tak jakby gdzieś.- posłał mi najsztuczniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam.
- Och, już się zaczęłam niepokoić. – odetchnęłam. – Dobra, to ja idę na tą kanapę. Fajnie by było, gdybym poszła jutro w końcu do szkoły.
- I tak cię wyrzucą. – powiedział szybko.
- No co ty nie powiesz?- burknęłam z sarkazmem. – Zajebiście, nie skończę nawet szkoły. Ciekawe, gdzie ja znajdę pracę.
- Spokojnie, będziesz mogła robić za dziwkę pod latarnią. – uśmiechnął się pod nosem.
- O kolego, teraz to stanowczo przeholowałeś. – wstałam z poważną miną.
- I że niby mam się ciebie bać? – parsknął.
- A nie? Nie wiem czy wiesz, ale mam ukończony kurs samoobrony. Mam też upierdliwego kuzyna, który tylko ułatwił mi trening sztuk walki. – powiedziałam mrużąc oczy.
- Nie wiem czy wiesz, ale jestem od ciebie dziesięć razy silniejszy. – zaśmiał się.
- Nie wiem czy wiesz, ale jak cię zaraz walnę, to tak cię uszkodzę, że cię własna matka nie pozna. – odgryzłam się.
Chłopak parsknął śmiechem, więc nie wytrzymałam. Podeszłam do niego i szybko złapałam go za nadgarstek. Drugą ręką wykręciłam mu palce do tyłu tak, że skręcił się z bólu. Następnie podhaczyłam jego nogę swoją i popchałam go lekko do tyłu. Zayn momentalnie upadł na ziemię, a ja usiadłam na niego okrakiem.
- No i co? Głupio ci teraz? – zapytałam z triumfalnym uśmiechem.
- Nie, nie jest mi głupio. Pożałujesz tego, młoda damo. – odparł poważnym tonem.
- Pff, mówisz jak mój tata. – skrzywiłam się.
- A czy twój tata zrobił by ci… to?
W tym momencie chłopak złapał mnie w talii i szybko nas obrócił. Po chwili stał już na nogach, a ja zwisałam bezwładnie, przewieszona przez jego bark. Zaczęłam go bić i kopać, ale nie skutkowało. Nie mogłam niestety krzyczeć, bo obudziłabym Bob’a. Kontynuowałam swoje próby odparcia ataku, ale nic z tego. Zayn zaczął iść na górę po schodach, żeby po chwili rzucić mnie na łóżko.
- Zbijesz mnie teraz, czy jak? – wykrzywiłam się.
- Nie biję dziewczyn. Ale jakbyś była facetem, to już byś nie żyła. A tak, to mogę zrobić jedynie to…
Po wypowiedzeniu tych słów uśmiechnął się przebiegle i rzucił się na mnie. Zaczął mnie łaskotać w każdym możliwym miejscu mojego ciała. Tak, kurwa! Właśnie w tym momencie Zayn mnie łaskocze! Co do cholery? Zaczęłam śmiać się w niebogłosy, nie mogąc wytrzymać uporczywego dotyku chłopaka. Zwijałam się ze śmiechu, by po chwili rzucać się po całej pościeli.
- Dobra, prze-przestań! – wydusiłam z siebie przez śmiech.
- Będziesz grzeczna? – uniósł brwi zaprzestając swojej czynności.
- I tak nie będę cię słuchać. – skrzywiłam się.
Zayn wzruszył ramionami i po chwili znowu zaczął zacięcie mnie łaskotać. Z trudem łapałam oddech i wszystko zaczynało mnie boleć.
- Okej, będę grzeczna!
- Na pewno? – zapytał z uśmiechem.
- Tak, obiecuję. – wzięłam głęboki oddech.
Chłopak ześlizgnął się ze mnie i stanął obok łóżka. Kątem oka widziałam, że się śmieje. Z czego, do jasnej dupy?!
- Już wiem, jak rozwiązywać z tobą problemy. – powiedział.
- No na pewno nie tak. – uniosłam się na łokciach.
- Krzyki na ciebie nie działają.
- Jeszcze raz to zrobisz, a znowu wyłożę cię na łopatki. – odparłam z triumfalnym uśmiechem.
- To był przypadek. Miałaś po prostu szczęście, bo nie byłem przygotowany na atak. – odpowiedział już poważniej.
- Taa, jasne. Powiedz mi lepiej która godzina. – przewróciłam oczami.
- Dochodzi 5.00. Idziesz jeszcze spać?
- No pewnie, że tak. Jeszcze się pytasz? Tylko gdzie…- zaczęłam bawić się palcami.
- Kanapa? – spojrzał na mnie.
- Łóżko? – zrobiłam minę szczeniaczka.
- A ja to niby gdzie? – wyrzucił ręce do góry w geście oburzenia.
- Kanapa? – uniosłam lekko brwi.
- Nie będę spał na kanapie. – zmarszczył czoło.
- No dobra… To ja tam pójdę. – wstałam zrezygnowana i ruszyłam w stronę drzwi z opuszczoną głowa.
- Okej, poczekaj. To ty śpisz na łóżku, a ja na kanapie. Jakoś przeżyje.
- Dzięki, dzięki, dzięki! W nagrodę zrobię ci rano śniadanie. – zaproponowałam z uśmiechem.
- Zgoda.
Wyszczerzyłam się w jego stronę i wskoczyłam z powrotem do łóżka. Nakryłam się kołdrą i spojrzałam w stronę chłopaka.
- Dobranoc.
- Dobranoc. – odparł i wyszedł z pokoju.
To było dość dziwne, prawda? On był jakiś taki… Normalny? Śmiał się, bawił… I jeszcze pozwolił mi spać w łóżku! No, gratulacje Zayn. Cham roku stał się miłym kolesiem. Ciekawe tylko na jak długo.

4 komentarze:

  1. Dziewczyno te opowiadanie jest genialne!
    Szybko następny! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Czyżby Zayn pokazał swoje prawdziwe Ja?
    Czekam na nexta
    Życzę weny
    Zapraszam do mnie: nadzieja-jestzawsze.blogspot.com & przypadek-niesadze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! Niesamowite! Kocham to!!! <3 :***
    Kiedy następny rozdział??? <3 <3 <3 :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaa ♥
    CO JEJ SIĘ KURDE ŚNIŁO?!
    Wyczapisty, kochana ;*
    Chyba od nowa się zakochać w Zayn'ie - taki słodki był tuu ... XD
    Czekam na czternastkę ;*
    Wielbię Cię <33

    OdpowiedzUsuń