Weszłam dzisiaj do domu i sobie przypomniałam. Kiedyś coś tworzyłam. Robiłam coś. Aktualnie tkwię w miejscu. I napisałam coś. W końcu zrobiłam coś, z czego jestem zadowolona i chciałabym to tutaj umieścić. Wiem, że opowieść ta nie jest dobra. Ale chcę ją wstawić.
Bohaterem jest Harry. Powód? Prosty. Ale o tym kiedy indziej.
- To tylko kilka metrów, Rose. Dasz radę. No dobra, może
kilkanaście. Ale przecież nic Ci się nie stanie.
Czy ja znowu mówię do siebie? Tak, to zaczyna robić się
dziwne. Wdech, wydech. Skoczę i będzie po sprawie. Potrafię pływać, a poza tym
nawet gdybym nie umiała, to i tak wypłynę. Ciało zawsze wypływa na
powierzchnię, prawda? Przynajmniej tak gdzieś czytałam. Skocze, wypłynę i jeden
punkt z głowy.
Jeszcze raz przygryzłam dolną wargę i przeczesałam
palcami i tak już potargane przez wiatr
włosy. Raz się żyje.
- Stój! – usłyszałam krzyk dochodzący zza mnie.
- Serio? Już się zdecydowałam, a Ty mi przerywasz? –
odkrzyknęłam nie obracając się nawet.
- Dlaczego to robisz? A z resztą, nie ważne o co chodzi, na
pewno nie jest to warte Twojej śmierci. – głos był coraz bliżej.
- Śmierć? – prychnęłam. – No dziękuję Ci bardzo. Jeśli
uważasz, że skok z tego mostu mnie zabiję, to naprawdę nie musisz mi tego
mówić. Nie pomagasz.
Nikt mi nie odpowiedział. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam
wysoką postać stojącą zaledwie kilka metrów ode mnie. Z barwy głosu
wywnioskowałam, że jest płci męskiej, ale kaptur zarzucony na głowę oraz
panujący tu mrok uniemożliwiały mi
dalsze rozeznanie. W każdym bądź razie chłopak stał z głową przekrzywioną na
bok i dłońmi skrytymi w kieszeniach bluzy. Tak normalnie.
- Nie rozumiesz? – spytałam w końcu. – Nie chcę popełnić
samobójstwa. Chcę tylko skoczyć.
- A skok z mostu to nie samobójstwo? – odpowiedział szybko z
nutką ironii w głosie.
- Widzisz tylko jedną stronę medalu. Tak, każdy normalny
człowiek myśli, że z mostu skaczą tylko samobójcy. Otóż nie. – przekręciłam
głowę i z powrotem utkwiłam wzrok w przestrzeni pode mną.
- Więc po co chcesz skoczyć? – zdziwiony zadał kolejne
pytanie.
Wywróciłam oczami, chociaż i tak tego nie zauważył. On
niczego nie rozumie. Nikt niczego nie rozumie.
- Po prostu chcę to zrobić i już. Tak po prostu. – odpowiedziałam
obliczając w myślach swoje szanse na przeżycie.
- Tak po prostu? – w jego głosie wyczułam zaciekawienie.
- Tak po prostu. – odpowiedziałam wzruszając ramionami.
Nie odzywał się dłuższą chwilę. A ja nadal stałam na
krawędzi, mając za sobą metalową barierkę, której kurczowo się trzymałam. Po
chwili usłyszałam rytmicznie stawiane kroki. Był tuż za mną. Spojrzałam w bok.
- Co ty robisz? – spytałam widząc jak chłopak przekłada
kolejno nogi przez barierkę i staje obok mnie.
- Skaczę. – odpowiedział krótko.
- Tak po prostu? – uniosłam brwi, czego on znowu nie
widział.
- Tak po prostu.
Żałuję, że na skok nie wybrałam innej pory dnia. Nie widzę
nawet jego twarzy. Jest ciemno.
Wzięłam głęboki oddech. Być może ostatni w moim życiu.
Krok w przód. Spadam. Nie. Lecę. Na mojej twarzy gości
szeroki uśmiech. Ręce mam szeroko rozłożone, włosy rozwiewają się w każdym
kierunku. Widzę różne sceny ze swojego życia. Te szczęśliwe. Gdy jeszcze żyłam
normalnie. Gdy nie musiałam się o nic martwić. Po prostu żyłam.
I nagle poczułam mocne uderzenie i po chwili zanurzyłam się
w lodowatej wodzie. Spędziłam pod wodą kilka sekund, zanim uwierzyłam, że
naprawdę to zrobiłam i zorientowałam się, że muszę wypłynąć na powierzchnię.
Kilka ruchów moich kończyn i mogłam cieszyć się chłodnym powietrzem szczypiącym
gardło. Z mojej twarzy nie schodził uśmiech, którego dawno tu nie było.
Zrobiłam to, co chciałam. To, co było strasznie głupie i totalnie
nieodpowiedzialne, ale właśnie tego
pragnęłam. Niby zwykły skok z mostu wprost do zimnej wody. Ale zawsze chciałam
to zrobić. A z życia trzeba korzystać. Nigdy nie wiadomo, kiedy nam je odbiorą.
W stanie euforii nawet nie zauważyłam, że tuż obok mnie
przed momentem wynurzył się chłopak. Naprawdę skoczył? Odważny. Myślałam, że
żartuje.
- Skok z mostu ‘tak po prostu’ jest zajebisty! – powiedział,
a raczej wykrzyczał radosnym głosem.
- Właśnie dlatego chciałam to zrobić. – odpowiedziałam do
ciemności wiedząc, że nie mówię do siebie.
Zaczęłam płynąć, jak mi się wydaję, do brzegu. Po kilku ruchach
wygramoliłam się na suchy ląd. Woda ściekała ze mnie ciurkiem, ale mnie to nie
przeszkadzało. Ani odrobinę.
- Dziękuję Ci. – usłyszałam ponownie ten sam głos.
- Za co? – ściągnęłam bluzkę i wycisnęłam z niej mocno wodę.
- Za to. Pomogło mi. – dopiero teraz zwróciłam uwagę na
chrypę w jego głosie. Wcześniej też ją miał?
- Pomogło Ci w czym? – mokra bluzka z powrotem wylądowała na
moim ciele.
- Jestem ostatnio trochę przybity. – przerwał na chwilę, ale
swoją ciszą dałam mu do zrozumienia, że chcę, aby kontynuował. – Monotonne
życie, brak czasu na jakąkolwiek rozrywkę. Ciągle w biegu. Każdy coś ode mnie
wymaga.
- Chciałabym tak. – odpowiedziałam bez chwili namysłu.
- Jak to? Chciałabyś codziennie wykonywać te same czynności,
słuchać się innych i udawać kogoś innego?
- Chciałabym mieć co robić. Chciałabym, żeby ktoś czegoś ode
mnie wymagał. Żebym mogła cokolwiek zrobić.
- A nie możesz? – spytał zdziwiony.
- Tak się składa, że nie. Według wszystkich powinnam raczej
siedzieć w domu i nic nie robić. Uważać na siebie. Wiesz jakie o nudne? Ciągle
na siebie uważać? – na moją twarz wkradł się grymas, krzywiąc moje rysy.
- Dlaczego musisz uważać?
- Nie, to zbyt nudne. Nie rozmawiajmy o tym. – wycisnęłam
włosy z resztek wody i ruszyłam wzdłuż mostu.
Chłopak poszedł za mną. Szedł jakieś dwa mery za mną. W
ciszy. No bo co miał powiedzieć? Przecież nic nie rozumie.
- Gdzie idziesz? – spytał po jakichś dziesięciu minutach
marszu.
- Do domu. –
odpowiedziałam.
I w pewnym stopniu ucieszyłam się, że się odezwał. Przez te
parę minut brakowało mi jego głosu.
- Do domu? Właśnie skoczyłaś z mostu, a teraz zwyczajnie
idziesz do domu? – słyszałam niemałe zdziwienie w jego głosie. Ale co w tym
takiego dziwnego?
- A gdzie mam iść? Muszę być w domu o 3.00.
- Rodzice? – zapytał i byłam pewna, że się uśmiechnął,
chociaż nigdy nie widziałam jego twarzy.
- Nie. – zaśmiałam się. – Po prostu muszę.
- Chłopak?
- Tym bardziej nie. – mój śmiech stał się trochę
głośniejszy.
- A więc co? – kolejne pytanie.
- Muszę być i tyle. – przyśpieszyłam kroku, ale chłopak
zamiast się oddalić, podbiegł do mnie i teraz szedł równo ze mną.
Jest dużo wyższy ode mnie. I ma o wiele dłuższe nogi.
Przyśpieszyłam jeszcze bardziej, żeby mieć nad nim przewagę chociaż te pół
metra.
- Co ukrywasz?
- Dlaczego pytasz? – wywróciłam oczami.
- Bo chcę wiedzieć. – niezbyt przekonujący argument.
- Nieważne.
Po bokach drogi zaczęły ukazywać się jednorodzinne domki.
Pierwszy, drugi… trzeci. Skręciłam w prawo i po chwili wsadziłam metalowy
kluczyk w otwór zamka. Przekręciłam dwa razy i pociągnęłam drzwi, które się
otworzyły.
- Zobaczymy się jeszcze? – spytał chłopak z… nadzieją?
- Możliwe.
Bo zawsze trzeba mieć nadzieję, tak mi się wydaję.
Wydawało.
Mislaid.
To było naprawdę bardzo dobre, bardzo mi się podobało :*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że w końcu wróciłaś :) Tyle czasu czekałam na jakikolwiek rozdział tylko po to, żeby na końcu się okazało, że jednak nie kończysz tamtego opowiadania xD Ale to nic :) Opowiadanie było świetne, ale to czy ty je skończysz czy go nie skończysz, to twoja decyzja :)
Mam nadzieję, że jeszcze zmienisz zdanie (choć po tym co napisałaś, że starasz się zakończyć pewien rozdział w swoim życiu - pewnie go nie zmienisz xD) i skończysz pisać, bądź zaczniesz coś nowego :)
Twoja twórczość jest serio bardzo interesująca i kocham czytać twoje prace - czy to jest nowy rozdział, czy kolejny imagin :*
I zapamiętaj - ja zawsze czytam wszystko, co napiszesz <3
http://maniac-harrystylesff.blogspot.com
Łał!
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś!
Świetne :>
Szkoda troche :(
OdpowiedzUsuńOd lipca wchodze co kilka dni zeby zobaczyc czy jest coś nowego ;(
A to co napisałaś teraz przebiło wszystko.
Oby tak dalej!
Czekam na dalsze części <3