Strony

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 19

Siedzę na ławce jakieś dobre pół godziny i dalej nie mogę niczego sobie poukładać. Po usłyszeniu tego znienawidzonego przeze mnie imienia, wyszłam z domu Harry’ego i po prostu zaczęłam biec. Takim oto sposobem znalazłam się na tej właśnie ławce, w parku, którego do tej pory nie znałam. Nie miałam siły na nic. Moja twarz pozostała niewzruszona, w głowie plątało się pełno nieprzyjemnych myśli. Nie mogłam wysilić się nawet na płacz. Właśnie to jest najgorsza chwila w moim życiu. Dowiedziałam się, że to jednak nie koniec. Nie zażegnałam mojego problemu na dobre, moja tragiczna przeszłość powraca. Tak bardzo tego nie chciałam, tak długo uciekałam. A jednak. Nic nie poszło po mojej myśli. Myślałam, że wyrwałam się z tego całego gówna, że to już mnie nie dotyczy. A teraz pojawił się ON. Ten, który tylko pogorszył moją sytuację, gdy już sięgałam dna. Ugrzęzłam w śmierdzącym mule, ale dałam radę się z niego wydostać. A teraz, gdy już wypłynęłam na powierzchnię, znowu coś zaczyna mnie ciągnąć w dół. Coś czuję, że to dopiero początek. Ale dlaczego właśnie teraz? Teraz, gdy wszystko mam poukładane? Ukończyłam szkołę, kupiłam mieszkanie, samochód, mam kochających rodziców, nawet kilku znajomych. Pomyłka, już nie mam znajomych. Ci, których niedawno poznałam uważają mnie za skończoną dziwkę. Nawet im tego nie wytłumaczyłam. To co usłyszałam, przygniotło mnie swoim ciężarem, spod którego teraz nie jestem w stanie się wydostać. Chyba wolałabym umrzeć, niż znowu zmagać się z moją przeszłością. Tym bardziej, że nie mam nikogo bliskiego, kto by mnie w tym spierał. Ach przepraszam, mam rodziców. Tylko co powie moja mama, gdy znów wspomnę o tym co kiedyś się wydarzyło? O tym, jak spieprzyłam swoje życie? Nie tylko swoje. Mama bardzo cierpiała. Nie wierzyła, że byłam w stanie to zrobić. A jednak. Zrobiłam to bez wahania. Jaka ja byłam głupia. Gdybym wiedziała, że tak to się skończy, nie zrobiła bym tego. Chociaż… Zrobiłabym. Nie chcę cofać czasu. Wiem, że musiałam to uczynić. W pewnym sensie ocaliłam życie swoje i mojej rodzicielki. Tylko jednej osoby nie zdążyłam uratować. Ale tego już nie odwrócę. Szczerze? Gdybym miała powtórzyć ten ruch, nie wahałabym się ani chwili. Nie żałuję. Jest tylko jeden problem. Teraz muszę zmierzyć się z konsekwencjami moich czynów. Po raz kolejny. Wydaje mi się, że to wszystko będzie na mnie ciążyło już do końca moich dni. Od przeszłości nie da się uwolnić. Tylko co ja mam teraz zrobić?
Już dawno zaczął padać deszcz. A ja dalej siedziałam na ławce. Zrobiło się ciemno, a moja głowa pełna była niepoukładanych myśli. Rozważałam już samobójstwo, ucieczkę z kraju, kolejne zabójstwo, jakiś napad na bank. Nie wiem, cokolwiek. Chyba najlepsze byłoby samobójstwo, ale ja wcale nie chcę być słaba. Wiem, że dam radę.
Wstałam z tej przeklętej ławki i rozprostowałam kości. Siedziałam tu dobre dwie godziny. Strasznie bolały mnie plecy, nie wspominając już o głowie, którą dosłownie mi rozsadzało od nadmiaru myśli. Pomyślałam chwilę, analizując co powinnam zrobić. Zdecydowałam, że wrócę pod dom Harry’ego, ponieważ zostawiłam tam swój samochód. Szybkim krokiem ruszyłam wzdłuż alejki. Okazało się, że nie odeszłam zbyt daleko, bo po pięciu minutach moim oczom ukazał się piękny, biały dom. Nie miałam zamiaru wchodzić do środka, nie odważyłabym się. Chłopcy pewnie uważają mnie za szmatę, kurwę, kłamcę… I można by tak dużo wymieniać. Ja dołożyłbym jeszcze do tego coś w stylu „ta, która zniszczyła sobie życie w jeden dzień, robiąc to, czego nikt by się po niej nie spodziewał, a na dodatek nie ma żadnych wyrzutów sumienia”. Tak, to do mnie zdecydowanie pasuje. Wsiadłam do auta i odpaliłam silnik. Wycofałam i po chwili pędziłam ulicą w stronę mojego mieszkania. Gdy dojechałam, szybko wyskoczyłam z pojazdu i ruszyłam pędem do budynku. Po wejściu przywitałam się z recepcjonistką krótkim ‘Dzień dobry’, po czym wbiegłam po schodach na drugie piętro, gdzie znajdowało się moje skromne mieszkanko. Weszłam do środka i zrzuciłam z siebie buty oraz wszystkie mokre ciuchy. W samej bieliźnie ruszyłam od razu w stronę łazienki, gdzie wzięłam bardzo, ale to bardzo długi prysznic. Założyłam świeże majtki i luźną koszulkę na krótki rękaw. Poszłam do sypialni, po drodze robiąc sobie gorące kakao. Usiadłam na wielkim łóżku i wypiłam przygotowany wcześniej napój. Do moich oczu napłynęły łzy. Dopiero teraz? Serio? I pomyśleć, że jeszcze rano śmiałam się i wygłupiałam ze znajomymi. Teraz siedzę tu w pustym mieszkaniu i płaczę gapiąc się w ścianę. Żałosne. Ale to co zrobiłam… Nawet nie chcę o tym myśleć. Nie chcę mieć wyrzutów sumienia, naprawdę. Wiem, że wtedy ten ruch był zbędny. Nieprawda, był potrzebny. Sama już nie wiem, chyba do końca oszalałam. Podkuliłam pod siebie nogi i schowałam głowę między kolana. Dlaczego? Dlaczego to znowu wraca?
Obudziłam się razem ze wschodzącym słońcem. Powoli wstałam i przejrzałam się w wielkim lustrze. Podkrążone oczy, rozczochrane włosy, twarz opuchnięta od łez. Wrak człowieka. W nocy spaliłam ze dwie paczki papierosów. Chyba powoli staczam się na samo dno. Kurwa, jakie powoli. Wczoraj byłam jeszcze szczęśliwa, dzisiaj chciałabym umrzeć. Kompletnie nie wiem co mam ze sobą zrobić. Iść na zakupy, pospacerować, pobawić się na imprezie? Ale po co? Nie, tak nie może być. Muszę coś ze sobą zrobić. Po krótki namyśle przebrałam się
i zabrałam się za sprzątanie mieszkania. Przecież nie mogę cały dzień przeleżeć w łóżku, prawda? Umyłam podłogi, powycierałam kurze. W pewnym momencie wpadłam na świetny pomysł, więc szybko pobiegłam po mojego laptopa. Wyszukałam kilka przepisów kulinarnych i zabrałam się za pichcenie. Jestem w tym naprawdę słaba. Wręcz tragiczna. Po drodze do kuchni włączyłam radio na pełen głos. Włożyłam pierwsza lepszą płytę i usłyszałam pierwsze dźwięki którejś z piosenek Linkin Park. Uśmiechnęłam się do siebie i zaczęłam czytać przepis na sernik. Po 30 minutach przygotowania, ciasto wylądowało w piekarniku. Odmówiłam krótką modlitwę błagalną i spojrzałam do lodówki. Okej, ale i tak nie mam nic na obiad. Chyba jednak będę musiała wyjść z domu. Minutę drogi stąd jest świetna pizzeria. Wezmę pizzę na wynos i obiad gotowy! Wiem, przed chwilą miałam zamiar nauczyć się gotować, ale ten sernik już mnie przerósł. Swoją drogą, ciekawe czy mi wyjdzie. Założyłam buty i wyszłam z mieszkania, uprzednio zamykając drzwi wejściowe na klucz. Zbiegłam po schodach i po chwili uderzyło mnie chłodne londyńskie powietrze. Zatrzęsłam się z zimna i szybkim krokiem ruszyłam do mojego celu. Nagle poczułam silne szarpnięcie za moje prawe ramię. Ktoś wciągnął mnie w bardzo wąską boczną uliczkę. Przerażona zaczęłam krzyczeć, ale nieznajomy skutecznie zakrył mi usta dłonią.
- Hej mała, dawno się nie widzieliśmy, prawda?
Gdy usłyszałam ten głos, dosłownie zamarłam. Moje serce chyba przestało bić. Świat przestał funkcjonować, fragmenty samochodów, które widziałam zastygły w miejscu. Po moim policzku spłynęła samotna, słona łza. Gdy napastnik odwrócił mnie w swoją stronę i zabrał swoją ogromną dłoń z moich ust, moje serce nagle odżyło i zaczęło bić w nienaturalnie szybkim tempie.
- Nie odpowiesz mi? Zawsze miałaś bardzo dużo do powiedzenia. – zaśmiał się szyderczo.
- Czego chcesz Barry? – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Chciałem po prostu porozmawiać. Wiesz co? Ostatnio przeprowadziłem krótką pogadankę z twoim kolegą. Powiedziałem mu to i owo. – zaśmiał się głęboko.
- Dlaczego to robisz? – czułam, że do moich oczu napływają łzy.
- Nudzi mi się? –nie przestawał się śmiać. – A tak na serio. Miałbym dla ciebie pewną propozycję. Wiesz, jest taki jeden skurwiel, który do niczego nie jest mi potrzebny. Mogłabyś go trochę uciszyć? Na zawsze?
- Żartujesz sobie?! Nie rozumiesz? Skończyłam z tym! Nie będę nic dla ciebie robić, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. – dodałam trochę ciszej.
- Spokojnie, nie unoś się tak Alex. Może ten, jak mu tam, Malik, troszkę ci pomoże, hm? Z tego co wiem, też jest niezły w te klocki. – chłopak nadal śmiał się bez powodu.
- Co? O co ci chodzi? – spytałam zdezorientowana.
- Jak to? No nie gadaj! Ty nic nie wiesz! No ja nie mogę. Sukinsyn Malik, niezły jest! – wykrzyczał zwijając się ze śmiechu. – Dobra, wytłumaczę ci to. Malik jest szefem jednej z londyńskich mafii. Rozumiesz? Zabija, kradnie, szantażuje, gwałci. Tak w skrócie. Konkuruję z nim już od dawna, ale skurwiel zawsze się jakoś wyliże.
Jeszcze trochę, a moja szczęka wylądowałaby na ziemi. Zayn. Jest. Kurwa. Jakimś. Pieprzonym. Mafiozo. Co do cholery?!
- Żartujesz, prawda? – spytałam próbując ogarnąć się chociaż odrobinę.
- Nie śmiałbym. To wchodzisz, czy nie?
- Nie biorę udziału w żadnych pierdolonym gównie. Nie zbliżaj się więcej do mnie. – chciałam się odwrócić, ale Barry chwycił mnie gwałtownie za przedramię.
- Nie próbuj się sprzeciwiać. Zabijesz tego, kogo będę ci kazał. I nie ma żadnych buntów. – wysyczał.
- Nie. Zrobiłam to raz i nigdy więcej to się nie powtórzy.
- Raz? A pamiętasz jak z własnej, nieprzymuszonej woli zabiłaś… - nie pozwoliłam mu skończyć i wyszarpnęłam się z jego mocnego uścisku.
- Nie! Przestań. – po moich policzkach spłynął potok łez.
- Jesteś słaba.
Po tych słowach pięść chłopaka z ogromną siłą wylądowała na mojej twarzy. Zatoczyłam się i po chwili runęłam z impetem na ziemię. Poczułam straszny ból na lewym policzku. Przejechałam dłonią po twarzy. Na palcach pozostały czerwone smugi krwi. Zrobił to. Znowu to zrobił. Mimo nasilającego się bólu i zawrotów głowy, wstałam o własnych siłach i zaczęłam biec w stronę domu. Łzy zamazywały mi jakikolwiek widok, więc zatrzymałam się na środku chodnika i otarłam twarz rękawem bluzy. Po kilku minutach zatrzaskiwałam za sobą drzwi mojego mieszkania. Zsunęłam się po drewnianej powłoce i wybuchnę łam głośnym płaczem. Spod moich rzęs spływały coraz to nowe strugi gorzkich łez. Wszystko powróciło. Wszystko.

 
__________________________________________________________
Przepraszam, że taki krótki i słaby, ale jestem cholernie zmęczona, a nie chcę robić jakiegoś wielkiego zastoju. Przepraszam także, że nie odpowiadam na nominacje, ale zwyczajnie brakuje mi czasu. Może jeszcze na nie odpowiem, nie wiem. Ale z góry bardzo dziękuję, że o mnie pamiętacie ;)
Swoją drogą, jestem strasznie głupia. Wyjechałam z kraju zamiast chodzić do szkoły. Nie zdam na 100%, gratulować mi! Ale się opłacało. Mimo wszystko. Poznałam takich wspaniałych chłopców, że gdybyście się dowiedziały, nie usiadłybyście na tyłkach do rana.
Dzięki ci Panie za taką szansę! Wiem, że dużo dziewczyn chciałoby być na moim miejscu, chociaż jak tak patrzę na tych debili... Współczuję sama sobie.
Ok, co ja tu w ogóle pierdolę, trzeba iść spać.
 
Sweet dreamzzz!

3 komentarze:

  1. OMG! OMG! OMG!
    Słaby? On jest niesamowity!!!
    Ja cię, czy tek skurwiel ją uderzył??????????
    Nie mogę!
    Zayn jest Mafiozą? Jakimś pieprzonym zabójcą!
    Jeszcze lepiej!
    Nie mogę, chcę następny!
    Obyś miała więcej czasu na pisanie i życzę weny! <3
    WESOŁYCH ŚWIĄT!

    I wpadaj do mnie w wolnym czasie na kolejny imagin ;)
    http://imaginy-o-jednokierunkowych.blogspot.com/

    pozdr :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny
    Życzę weny ;)
    Zapraszam do mnie:
    nadzieja-jestzawsze.blogspot.com
    przypadek-niesadze.blogspot.com
    opowiadanianieztejziemi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń