Z: Powiedziałaś mamie, że wychodzisz ze znajomymi? – spytał po chwili.
J: Tak. A co miałam powiedzieć? „ Cześć mamo, idę do rodziców chłopaka, którego przedwczoraj poznałam i udaję, że jestem jego dziewczyną.” Tak, to by ją zapewne uspokoiło.
Zayn nie odpowiedział, tylko lekko się uśmiechnął i utkwił wzrok w drodze przed nim. Jechaliśmy przez około pół godziny w zupełnej ciszy. W końcu auto zatrzymało się na przedmieściach, przy wielkim, białym domu. Serio? To jest ich dom? Z zewnątrz wyglądał na bardzo duży i zadbany.
Z: Tylko bądź grzeczna. – powiedział z powagą w głosie.
J: Zawsze jestem. – odparłam równie poważnie.
Z: Masz się mnie słuchać.
J: Dobra, przestań już, bo zaraz się rozmyślę. – rzuciłam i chciałam sięgnąć do klamki drzwi, ale przypomniałam sobie, że pewnie są zamknięte. Zayn zaśmiał się pod nosem i wyszedł z pojazdu, by po chwili otworzyć drzwi z mojej strony i podać mi rękę. Zaakceptowałam gest i złapałam za jego dłoń, bo byłam pewna, że sama nie dam rady wyjść stąd w szpilkach. Chłopak uśmiechnął się i zamknął za mną drzwi, nie puszczając przy tym mojej ręki. Jego palce były ciepłe i oplatały całą moją dłoń. Ruszył w stronę wielkiej bramy, a ja poszłam za nim, ponieważ jak nie patrząc, nie miałam innego wyjścia. Po chwili otworzył mniejszą bramkę i szliśmy już dróżką wyłożoną jakby marmurową kostką. Prowadziła ona do wielkich, ciemnych drzwi, które kontrastowały z białymi ścianami domu. Chłopak otworzył drzwi bez pukania i weszliśmy do środka. Widok zaparł mi dech w piersiach. Całe wnętrze urządzone było w kolorach bieli z czarnymi elementami. Obszerny korytarz, po prawej wejście do wielkiego salonu. Nie ściągając butów, poszliśmy dalej. Weszliśmy do salonu i zauważyłam na kanapie siedzącego mężczyznę, który po chwili odwrócił się w naszą stronę i wstał. Nagle poczułam ciepły oddech przy moim uchu.
Z: To mój ojciec, Bob. Moja mama to Kate. – wyszeptał mi wprost do ucha.
B: Dzień dobry synu. – powiedział poważnie. – Widzę, że przyprowadziłeś ze sobą jakąś młodą damę. Przedstawisz mi ją?
Z: To jest Alex Green. Moja dziewczyna. Alex, to jest mój tata, Bob. – powiedział to bez żadnego śladu uśmiechu na twarzy.
B: Twoja dziewczyna? Taka jak reszta? – zaśmiał się szyderczo.
Z: Nie tato. Prawdziwa dziewczyna. Nie zaczynaj znowu. – odpowiedział chłodno.
B: Czego mam nie zaczynać? To ty nie zaczynaj! Myślisz, że jestem głupi? Wiesz, że je ranisz, prawda? – o co tu do jasnej cholery chodzi?
Z: Nikogo nie ranię. Mama zaprosiła mnie na obiad, więc jestem. Jeśli mam dziewczynę, to chyba mogę z nią przyjść, tak?
B: Jeszcze gdybyś wiedział, co to znaczy ‘mieć dziewczynę’, to wszystko byłoby dobrze. Bawisz się z nimi i dobrze o tym wiesz. Bawisz się też z nami. Wiesz, że matka ciągle się na tobie zawodzi? Sława naprawdę uderzyła ci do głowy. I nie tylko sława.
Z: Skończ.
Zayn odwrócił się na pięcie i pociągnął mnie za sobą w stronę białych drzwi. Zacisnął moją dłoń jeszcze bardziej, a po chwili znaleźliśmy się w kuchni. Przed kuchenką stała średniego wzrostu kobieta, zapewne matka Zayn’a. Gdy usłyszała nasze kroki, obróciła się w nasza stronę i szeroko uśmiechnęła. Byłam trochę oszołomiona sytuacją sprzed paru sekund, ale wymusiłam na sobie uśmiech, który chyba i tak wyglądał zbyt sztucznie.
K: Zayn! A jednak przyszedłeś! I to nie sam! – kobieta podeszła do mnie bliżej i uścisnęła moją dłoń, która przed chwilą puścił Zayn. – Kim jesteś, kochana?
J: Alex. – odpowiedziałam krótko.
K: Ach, piękne imię. Jesteś znajomą Zayn’a? – spytała usmiechnięta.
Z: To moja dziewczyna.
Na te słowa uśmiech na twarzy kobiety wzrósł jeszcze bardziej i jakby cała zaczęła promienieć. Zbliżyła się do mnie i szybko zamknęła moje ramiona w uścisku. Byłam trochę zdziwiona jej reakcja, ale odwzajemniłam miły gest. Gdy w końcu kobieta się ode mnie oderwała, spojrzała mi w oczy, nadal szeroko się uśmiechając.
K: Mów mi Kate, kochana! Och, jak ja się cieszę, że Zayn w końcu sobie kogoś znalazł. Mam nadzieję, że na dłużej tym razem. – ostatnie zdanie wypowiedziała nieco smutniej, ale nadal się uśmiechając.
Z: Mamo, możemy już zacząć jeść? – spytał zniecierpliwiony.
K: Pewnie! Siadajcie do stołu, już wszystko naszykowane.
Chłopak znowu złapał mnie za rękę i zaprowadził do ogromnej jadalni. Odsunął mi krzesło, więc wygodnie się na nim usadowiłam. Sam zajął miejsce po mojej lewej stronie. Po chwili do pomieszczenia wszedł ojciec Zayn’a i usiadł naprzeciwko chłopaka. Jego żona zajęła miejsce tuż obok niego, naprzeciw mnie. Bob zaczął nakładać puree ziemniaczane i kawałek kurczaka. Zayn skinął do mnie głową, żebym zrobiła to samo. Posłuchałam go i nałożyłam sobie niewielką porcję jedzenia. Po chwili wszyscy jedli w ciszy, którą po kilku minutach przerwała Kate.
K: Czym się zajmujesz Alex? – zapytała uśmiechnięta.
J: Jeszcze uczę się w liceum. Jestem w ostatniej klasie. – próbowałam powiedzieć to w najbardziej uprzejmy sposób.
K: Ach, chodzicie do tej samej szkoły z Zayn’em?
J: Tak, ale do innych klas.
K: A co planujesz robić, gdy skończysz szkołę?
J: Jeszcze nie jestem do końca pewna. Pewnie pójdę na jakieś studia, ale co do kierunku, to jeszcze nie zdecydowałam. – zaśmiałam się.
K: To cudownie. A jak poznałaś Zayn’a?
To pytanie trochę zbiło mnie z tropu. Miałam powiedzieć, że poprosił mnie o podpalanie papierosa w jakiejś zapomnianej już ulicy Londynu w środku nocy? Chyba nie.
J: Na wycieczce szkolnej. Byliśmy w kinie i Zayn usiadł koło mnie. Potem umówiliśmy się w kawiarni i dalej to już potoczyła się samo. – zmusiłam się do szerokiego uśmiechu.
Kątem oka widziałam, że Zayn uśmiecha się lekko na moją odpowiedź. Chyba jest ze mnie zadowolony.
K: Ale romantyczne! A jak długo się już znacie? – kontynuowała przesłuchanie.
J: Jakieś 3 miesiące. – skłamałam.
Z: Mamo, może już koniec tych pytań?
K: Synku, przecież wiesz jak się cieszę, że w końcu znalazłeś sobie miłość życia.
Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale z grzeczności tylko się uśmiechnęłam.
Z: Tak, wiem.
Dalsza konwersacja dotyczyła mojego życia, zainteresowań, mojej przyszłości z Zayn’em. Tak, było bardzo ciekawie. W końcu tematy chyba się wyczerpały, bo zapadła cisza.
Z: To my już pójdziemy. – wstał od stołu.
K: Zostańcie na noc! Twój pokój jest nadal gotowy na przyjęcie gości, nic nie zmienialiśmy. – ach, czyli Zayn nie mieszka już z rodzicami.
Z: Nie, myślę, że to zły pomysł. Alex musi jutro iść do szkoły i takie tam.
Poczułam nagły przypływ odwagi. Chce mieć „prawdziwy udawany związek” , to będzie go miał.
J: A ja bardzo chętnie bym została. Jutro zajęcia zaczynają się od 11.00, myślę, że spokojnie zdążymy. – uśmiechnęłam się szeroko nie patrząc za Zayn’a.
K: Cudownie! To już idźcie na górę, a ja tu posprzątam. – odparła wniebowzięta.
Zayn złapał mnie mocno za rękę i pociągnął w stronę schodów. Popatrzyłam na niego kątem oka. Chyba nie był zbytnio zadowolony. Po wejściu na górę, otworzył drugie drzwi po lewej i wciągnął mnie do środka. Zamknął z hukiem drzwi i przyparł mnie do nich, kładąc ręce po obu stronach mojej głowy, na drewnianej powierzchni drzwi.
Aaaaaaaaa! Co on jej zrobi, co on jej zrobi, co on jej zrobi?! Dawaj szybciutko siedem ;*
OdpowiedzUsuńCUDNY! <3
Nie lubie Bob'a... XD
Buziaki ;**
+ U mnie nowy rozdział :)
OMG! OMG! Nie mogę się doczekać! Ciekawe, co on wywinie? A może ją przeliże :D Haha - ja i moja wyobraźnia :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnej części! Dodaj jak najszybciej!!! <3
Cudowne, świetne, aż brak słów by to opisać. Czekam na kolejny i życzę weny do dalszego pisania ;P
OdpowiedzUsuń