poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 9

Poczułam wibrację przy moim uchu. Otworzyłam oczy i powoli rozejrzałam się dookoła. Jestem u siebie. Złapałam telefon, który domagał się mojej uwagi. Jedna nowa wiadomość.
„Będę po ciebie o 18.00. Pieprzeni rodzice chcą się spotkać. Zayn”
Co to ma do ciemnej cholery znaczyć?! O ile dobrze pamiętam, parę godzin temu, ten właśnie koleś wyrzucił mnie najpierw z łóżka, a potem z domu. A jutro znowu chce się spotkać. Dzisiaj mój drugi dzień umowy z Zayn’em, a tyle się już wydarzyło. Tyle razy mnie obraził, wygonił z przeróżnych miejsc. Tak, miłość od pierwszego wejrzenia. Nie mam ochoty się z nim spotykać. Dalej się zastanawiam, po chuja ja się na to gówno zgodziłam? Nigdy więcej. Dotrwam do końca tygodnia i nie zobaczę już tego kutafona na oczy. Spojrzałam za zegarek: 15.40. Okey, trochę sobie pospałam. Ale zważając na to, jak niewygodne było łóżko w domu rodziców Zayn’a, to mam prawo być zmęczona. I jeszcze ta dzisiejsza wędrówka. Ale z tego Zayn’a skurwysyn. Po prostu nie mogę przeboleć tego, że tacy mężczyźni stąpają po naszej planecie. Zrzuciłam kołdrę na ziemię i stanęłam na chłodnej podłodze. Postanowiłam zrobić serię brzuszków, bo dawno nie ćwiczyłam. Położyłam się i zaczęłam ćwiczyć. Zajęło mi to około pół godziny. W końcu wstałam i poszłam wziąć prysznic. Tak, tego mi było trzeba. Gorące strumienie uderzały o moje zmęczone ciało. To był bardzo długi, odprężający prysznic. Po wytarciu ostatni ich kropel wody z mojej skóry, ubrałam czystą bieliznę i zaczęłam szukać w szafie ciuchów na dzisiejsze spotkanie. Wybrałam czarne, bardzo obcisłe spodnie i do tego bladoróżową koszulę. Ubrałam zestaw, a koszulę wsadziłam delikatnie w spodnie. Wróciłam do łazienki i zrobiłam sobie makijaż. Trochę mocniejszy niż zwykle, bo moja twarz jest dość zmęczona. Włosy rozpuściłam i podkręciłam trochę lokówką, żeby układały się w fale. Zadowolona z efektu, zeszłam na dół po schodach. Tym razem zdecydowałam, że powiem mamie prawdę. To znaczy prawie.
J: Mamo, idę dzisiaj z Zayn’em do kina. Nie wiem o której wrócę. – udawałam szczęśliwą z tego wyjścia.
M: Dobrze. – uśmiechnęła się na wspomnienie o Zayn’ie. – Tylko jak będziesz miała zamiar u niego zostać, to zadzwoń, okey?
J: Nie będę miała takiego zamiaru. – wymamrotałam.
Mama nie zareagowała i wróciła do mycia naczyń. Nie kontynuowałam rozmowy i weszłam do salonu. Usiadłam na sofę i zaczęłam przeskakiwać po kanałach. Jak zwykle, nic ciekawego w tej telewizji. Serio, mogłabym sobie pójść do kina zamiast szlajać się z tą wywłoką po jakichś wielkich domach. Na myśl o Zayn’ie przeszły mnie ciarki. No i oczywiście wywołałam wilka z lasu, bo po kilku sekundach zadzwonił dzwonek do drzwi.
J: Ja otworzę, mamo! – rzuciłam.
Podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. Gdy zobaczyłam chłopaka, od razu przewróciłam oczami z niechęcią i głośno westchnęłam.
Z: Ciebie też miło widzieć, Alex. – powiedział uśmiechnięty.
Co z nim? Na początek udaję miłego, wesołego. Jego przyjazne nastawienie mnie zadziwia. Rozkręca się dopiero po kilkunastu minutach i zaczyna swoje… Nawet nie wiem jak to gówno nazwać. Rozmyślając, zapomniałam spuścić wzroku z jego twarzy i gapiłam się na niego bezczelnie.
Z: Czemu się tak patrzysz? Podobam ci się, czy jak?
J: Co? Nie, po prostu myślałam, jaki jesteś kurewsko pojebany. – posłałam mu sztuczny uśmiech.
Z: Ach, tak myślałem. – zmarszczył brwi. – Chodź.
Skinął głową, a ja ubrałam buty (tym razem trampki) i wyszłam za nim z mieszkania. Jego auto zaparkowane było tam gdzie zawsze. O ile można powiedzieć: „zawsze od dwóch dni” . Otworzyłam sobie drzwi i wsiadłam. Nie chciałam, żeby ten patafian mi w jakikolwiek sposób pomagał. Po chwili jechaliśmy w ciszy z prędkością światła. Albo jeszcze szybciej.
J: Długo tam będziemy? – przerwałam spokój.
Z: Nie wiem. Krótko. – odburknął.
J: To dobrze. Nie chcę spędzać z tobą zbyt wiele czasu. – mruknęłam niedbale.
Z: Czemu? – spojrzał na mnie odrywając wzrok od drogi.
J: Jeszcze pytasz? Domyśl się. – odparłam zdziwiona.
Z: Masz szczęście, że w ogóle z tobą rozmawiam. Dużo dziewczyn chciałoby być teraz na twoim miejscu.
J: Uwierz mi, że nie. Gdybym wiedziała, że tak to będzie wyglądać, nigdy bym się nie zgodziła.
Z: Przecież jesteś ze mną dopiero drugi dzień. Jeszcze nie zdążyłaś poznać prawdziwego mnie. – odpowiedział zadowolony.
J: Naprawdę? To potrafisz być jeszcze gorszy? Chyba zaraz wyskoczę z tego auta. Wolę zginąć w tym momencie niż poznać cię głębiej. Nie widziałam większego chuja od ciebie, a ty mówisz, że to jeszcze nie jest prawdziwy Zayn? Zajebiście.
Z: Nic nie rozumiesz, maleńka. Jesteś taka głupia.
J: Tak, wiem. Jestem głupia, że w to weszłam. – jak on może mówić mi takie rzeczy?
Nie odpowiedział, tylko zaśmiał się cicho pod nosem.

4 komentarze:

  1. Niesamowite! <3
    i ten tekst "Dotrwam do końca tygodnia i nie zobaczę już tego kutafona na oczy." Normalnie rozjebałaś system! :***
    Nie wiem ile ty masz tych systemów, bo to nie pierwszy, który rozpierdoliłaś! <3
    Dodaj dziesiąty rozdział jak najszybciej! <3 :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku jak ty pięknie piszesz *_* Podoba mi się Twój blog, jest świetny ! <3 Czekam na kolejny
    Pozdrawiam :)

    http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Boooooooskieeeeeee <3
    Mnie rozwaliło " O ile dobrze pamiętam, ten kolesiów parę godzin temu najpierw wyrzucił mnie z łóżka, a potem z domu" xD
    To zabrzmiało, jakby onie ze sobą spali, ale nie wnikam - nie chce nic wiedzieć xDD
    Uwielbiam ich nastawienie do siebie. Takie przyjacielskie, że ja nie mogę, ale to jest właśnie piękne :D Kocham ich takich <33 Niech się nie zmieniają :3
    Dobra, może trochę mogą się zmienić <;

    Czekam na dzieeeeeesięć ;*

    Ps U mnie rozdział MOŻE będzie jutro :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podoba czemak na wiecej i życze weny :D Zapraszam do mnie :D http://trzyslowanajpiekniejsze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń